teksty i obrazy

Strefa zrzutu zawiera recenzje pobieżne, pisane naprędce na kolanie i wrzucane w internet bez korekty, bez dyscyplinowania słowa. Stworzyłam ją z tęsknoty za krytyką z prawdziwego zdarzenia, żywo reagującą na to, co się dzieje w sztuce, umiejętnie oddzielającą ziarna od plew, nie schlebiającą gustom… Może naiwne to. Ale nie zaszkodzi spróbować i przy okazji choć odrobinę ożywić rodzime poletko. W Lublinie w kulturze dzieje się sporo ale oddźwięk w tekstach nikły. Niech więc to miejsce w internecie będzie próbą poszerzenia krytycznego pola (walki). Z racji zamieszkania i małej mobilności koncentruję się na Lublinie. Strefa kontynuuje też tradycję bashartu (świadectwa mocno zakrapianej wędrówki po lubelskich wernisażach), przerwaną wskutek emigracji zarobkowej redaktorów bloga.
Dobrze by było, gdyby kuluarowe dyskusje na wernisażach czy festiwalach znalazły tutaj swoje odbicie. Gdyby moja pisanina mogłaby w jakiś sposób pobudzić ferment, zagrzać do boju, zachęcić do wyrażenia własnej opinii. O to mi tutaj chodzi. Nie zależy mi na poklepywaniu po ramieniu. Jestem gotowa na skrajnie przeciwne opinie ale uprzedzam, że będę się bronić. Strefa zrzutu jest moim miejscem wypowiedzi niezależnym od żadnej osoby czy instytucji, proszę nie posądzać mnie o sterowane panegiryki czy umyślnie negatywne oceny. Piszę ładnie o tym co mi się podoba, o tym co mi się nie podoba też czasem piszę, bo dlaczego nie. Zdarza się, że nie najlepsza wystawa jest w stanie sprowokować do ciekawych wniosków i otworzyć głowę bardziej niż coś co jest bez porównania bardziej wartościowe artystycznie. Ale uprzedzam i podkreślam - to są skrajnie subiektywne oceny. Możecie się ze mną zgodzić, możecie mnie zjechać, nie mam zwyczaju się dąsać, przyjmuję to na klatę. Artysta pokazując swoją pracę w galerii musi się liczyć z tym, że wystawia się na ogląd publiczny - a ludzie na wernisażach komentują, robią zdjęcia i czasem potem piszą. Nie uważam się za totalnego laika w tych sprawach, więc ośmielam się upubliczniać swoje refleksje, a jeśli komuś to nie w smak, trudno.





wtorek, 24 maja 2011

Rafał Karcz – malarz życia nowoczesnego [1]

Malarstwo Rafała Karcza to studiowanie przejawów codzienności. Rysunkowe, pospieszne migawki rodem ze sztuki ulicy, kadry z zadymionych klubokawiarni, nasycone barwy pop kultury mieszają się w jego twórczości w różnych proporcjach. Karcz posługuje się medium malarskim frywolnie i z dużą dozą swobody. Jego kompozycje oddają stany – upojenia, radości, melancholii, są otwarte i podążają za nastrojem chwili. Karcz portretuje współczesnych młodych gniewnych, eteryczne, dekadenckie nimfy, atmosferę odurzenia, rozedrgania, rewolty tlącej się w sercach ale niemożliwej do spełnienia.

Jego obrazy żarzą się młodzieńczą niepewnością, tęsknotą, niespełnieniem, są niedookreślone jak kształtująca się osobowość. Ale twórczość Karcza to nie tani sentymentalizm i rozpaczliwa pogoń za ideami młodości. To raczej próba uchwycenia współczesnej rzeczywistości w różnych jej przejawach, w zawieszeniu pomiędzy egzystencjalną pustką a przepychem bodźców, samotnością jednostki a ekstazą tłumu, szarością dnia i milionem kolorów pod osłoną nocy.

Karcz stwarza napięcie pomiędzy figuracją a abstrakcją. Schematyczne, rysunkowe postacie nasiąkają kolorem wylewającym się poza kontur zacierając granice pomiędzy realną postacią a fantazmatem, odległym wspomnieniem o człowieku. Twarze konstruowane paroma muśnięciami pędzla odzwierciedlają emocje i doświadczenie zapisane w mimice. Akwarela to technika wymagająca przemyślanych ruchów, przyjmuje gest malarski raz i utrudnia dalsze manipulacje plamą barwną – zatem twarze utkane z tej delikatnej substancji malarskiej są efemeryczne, niestabilne, stanowią ślad po człowieku, odbicie jego chwilowej ekspresji. Postacie malowane akrylem są w podobny sposób elastyczne, rozmyte, uchwycone w stanie skupienia, który za chwilę się zmieni i przejdzie w zupełnie inny. Karcz nie studiuje wnikliwie, raczej wyławia poszczególne elementy z rzeczywistości i pospiesznie je łączy, jakby starał się znaleźć właściwy ekwiwalent twórczy dla przesytu i tempa współczesnej kultury. Buntownicze hasła, nawoływania wybrzmiewają raz jeszcze z odrobiną ironii, wywołując pełne żalu westchnienie, że są bardziej krótkotrwałe niż epoka, która je wydała.



[1] Tytuł jest odwołaniem do tekstu Charlersa Baudelaire’a Malarz życia nowoczesnego, w którym pisał o Paryżu połowy XIX w. jako o scenie spektaklu nowoczesności.

2 komentarze:

  1. A więc po pierwszym podaniu ręki, które zapamiętałem, trafiam tutaj, zapisuje w terminarzu żeby znaleźć chwilę.
    Hagen Wolf.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda tylko, że Strefa przestała funkcjonować... hm

    OdpowiedzUsuń