Pierwsza po wakacjach wystawa w Galerii Zachęty Lipowa 13 jest świeża i zaskakująca. Tomek Malec, który mieszka i tworzy w Lublinie proponuje odbiorcy wizualną grę podszytą odrobiną perwersji, u podstaw której stoją doświadczenia w relacjach z ludźmi a zwłaszcza w relacjach z kobietami. Przestrzeń galerii wypełniają sterylne, płaskie ikoniczne wydruki i fotografie operujące czystym, syntetycznym znakiem oraz jedna instalacja.
Znaki konstruowane przez Malca – choć mają swoje źródło w kształtach rzeczywistych, stanowią jedynie pozór rzeczywistości a może nawet jej odwrócenie w skrajnie estetyzującej formie. Artysta transponuje fragmenty rzeczywistości do sfery sztuki – wybiera interesujące go kształty, litery, słowa, oczyszcza z symboliki i narosłych stereotypów, redukuje do formy. Czym jest powstały destylat? W wijącym się kształcie przypominającym pasożyta i japońskie litery rzeczywistość odbija się dalekim echem a owe starannie wycięte z niej elementy stają się przyczynkiem do rozważań o relacjach, o miłości, o seksie.
Banan i cytryna, chłopiec i dziewczyna. I seksWystawa została skonstruowana w bardzo ciekawy sposób – sensy klarują się na przecięciu odwiecznych dychotomii: natury i kultury, rzeczywistości i sztuki. Malec zręcznie porusza się na obrzeżach tych dychotomii. Zwraca na to uwagę kuratorka wystawy, Magda Linkowska pisząc o pracach
Podręcznik i
Elementarz:
Artysta stara się pokazać pruderię kultury, która odziera z tajemnicy, czyni bezbronnym, celuje w to, co najbardziej niewinne chowając się pod płaszczem edukacji, rozwoju i nauki. Wykorzystuje pojęcie dualizmu natury i kultury po to, aby pokazać, jak obie zwracają się przeciwko człowiekowi (…) Kultura odbiera naturze warstwę ochronną, a natura dochodzi do głosu w swojej agresywnej, bezwzględnej formie. Podręcznik i elementarz – dzieci uczą się z nich jak rozumieć świat. Malec opatruje tymi nazwami fotografie przedstawiające banana i cytrynę, w skórce i bez, w kolorze i w czerni i bieli. Proste obrazki, niczym wycięte z elementarza (Oto banan, oto cytryna) automatycznie odsyłają do sfery seksu (o tym automatyzmie skojarzeń mówiła w latach 70. Natalia LL w swojej
Sztuce konsumpcyjnej).
Zobrazowanie pierwiastka męskiego i żeńskiego w postaci banana i cytryny to prześmiewczy komentarz zarówno do łatwości wysuwanych przez nas skojarzeń jak i miałkości, pustki w relacji seksualnej. Fotograficzne obrazy z owocami dopełniają się i komentują się wzajemnie z wypowiedziami kobiety i mężczyzny spisanymi w formie mini-scenariuszy. Dialogi pozbawione myślników układają się w poetyckie teksty – nie wiadomo, kto do kogo mówi, pytania są luźno związane z odpowiedziami. Teksty wydają się stanowić zbitkę impresji, posklejaną z fragmentów rozmów, pytań gorączkowo wypowiadanych podczas stosunku, fantazji snutych przez kochanków. W tych quasi-poetyckich formach Malec zawarł całą gamę niejednoznaczności związanych z seksem.
W tym momencie ujawnia się sedno nakreślonej przez niego sytuacji. Otóż dysonans pomiędzy rysunkiem a tekstem – gładkim bananem bez wyrazu a pytaniem o seks w wannie – jest tylko pozorny. Świeże, kuszące owoce i owoce zgniłe, skrzętnie pod nimi upchane, namiętność i spełnienie podczas stosunku i dialogi toczone w skrytości sypialni podszyte niegroźną perwersją, fikcja filmowa i własne przeżycia, przypadkowy seks w supermarkecie i długoletni związek – gdzieś to wszystko się ze sobą splata i przenika. Doświadczanie świata w całej jego niejednorodności staje się tu przyczynkiem do tworzenia osobliwej syntezy, jaką jest
Elementarz i
Podręcznik. Artysta za pomocą elementarnych form, barw i luźnych zdań konstruuje „pierwsze obrazy”, „pierwsze zdania” wyjęte z rzeczywistości symbolicznej, obnażone w swej prostocie.
Chodźmy do Akademii Medycznej pooglądać sobie preparaty i porozmawiać o nas na zakończenie związku Wijące się struktury o bladożółtej barwie są odwzorowaniem kształtu groźnych ludzkich pasożytów: owsika i glisty. Wielkoformatowe szablony funkcjonują pod wspólnym tytułem
Miłość w XXI wieku. Brudna, zatęchła rzeczywistość z jakiej czerpie artysta to świat mikroorganizmów żerujących na swoich żywicielach i jego metaforyczny ekwiwalent w makroskali – niejasne, toksyczne relacje między kobietą a mężczyzną, w których jedno pasożytuje na drugim, wysysa z niego soki życiowe i czerpie rozmaite korzyści. Surowe, skrajnie wyestetyzowane obrazy odsyłają zatem do czegoś robaczywego, skażonego, dwuznacznego moralnie. Tomasz Malec używa jasnej żółcieni i bieli, operuje prostą formą.
Mówię o delikatnych rzeczach – mówi artysta –
obrazy są efemeryczne i iluzoryczne. Tutaj się przekracza granice, jakich nie można przekroczyć. Szukam stosowności wizualnej. Pasożyty, sterylnie wypreparowane na potrzeby sztuki, przekraczają próg galerii i lokują się w dwóch wymiarach – w pionie i w poziomie przykryte płócienną, białą tkaniną. Sprawiają wrażenie surowych ornamentów, jedynie ich obły, pozawijany kształt zdradza, z czym widz ma do czynienia. Tkanina, którą trzeba odsłonić nasuwa skojarzenia ze stołem sekcyjnym i tkaniną, którą przykrywa się zwłoki. Malec każe odbiorcy zajrzeć pod nią i zobaczyć wijącego się obleńca – który jest już niczym innym jak efektownie podanym zawijasem.
Obok wydruków i fotografii na wystawie znajduje się jedna forma przestrzenna.
Judasz to instalacja złożona z tafli szkła wielkości drzwi wejściowych i wizjera, „judasza” pomalowanego na biało. Artysta odwraca klasyczny porządek i dokonuje zamiany funkcji – wszystko widać przez szklane drzwi a judasz pozostaje zamknięty i nic nie można przez niego zobaczyć. Świadoma afunkcjonalność judasza w szklanych drzwiach powoduje, że obiekt jest paradoksalny. Sytuacja, w której to, co miało zasłonić odsłania, a to, co odsłonić jest zamknięte odwraca schemat postrzegania. Magda Linkowska interpretując tę pracę wraca do Biblii i niejednoznacznej figury Judasza –
czy Judasz to zdrajca czy ten, który świadom planu zbawienia oddał życie z miłości do Jezusa? Czy Judasz jest tym, który swoim postępowaniem coś nam ujawnia czy przysłania? Szklane drzwi z zamaskowanym judaszem to we współczesnym kontekście obraz pruderii i gry pozorów.
Miłość w czasach zarazyPunktem wyjścia jest miłość. Wydawałoby się, że otwieramy ckliwy temat, przemielony i wypluty setki razy przez różnej maści twórców. Ale tu czeka odbiorcę zaskoczenie. Jeśli otrzyma informację, że wystawa jest o miłości uprzednio ją obejrzawszy, prawdopodobnie będzie zaskoczony. Jeśli dowie się – ta jak ja, podczas wernisażu od kuratorki i artysty, będzie doszukiwać się tych przejawów miłości i może spotkać się z pewnym oporem materii. Oszczędne i pozornie lekkie w odbiorze wydruki, fotografie i instalacja stanowią rodzaj lapidarnego komentarza, ironicznego stwierdzenia dotyczącego tego, co ważne, co nadaje życiu rumieńców.
Miłość w XXI wieku. Co to znaczy? Zamiast duchowej jedności – nierówny podział ról na dawcę i biorcę, zamiast spełnienia – niespełnienie i dysfunkcja. Miłość jest naznaczona brakiem i rozczarowaniem. Miłość jest iluzją. Miłość boli. Całe szczęście, że życie nie składa się z samej miłości bo byłoby zbyt okrutne – mówi Tomasz Malec otwierając swoją wystawę.
Megalomania – nakreślone japońskimi literami imię i nazwisko autora wystawy symbolicznie wieńczy dzieło, reprezentuje zarówno własną dysfunkcję jak i artystyczny światek zarażony wirusem egocentryzmu, miłości własnej.
Megalomania Tomasza Malca stanowi rodzaj ironicznego stempla/sygnatury – oto ja artysta sprzedaję wam moje sterylnie opakowane emocje i doświadczenia, których i tak w większości nie odczytacie i nie zrozumiecie. Malec wydaje się mieć do sytuacji artysta-odbiorca zdrowy dystans, ani nie przecenia jej wagi ani nie umniejsza.
Cykl został stworzony na potrzeby wystawy przez artystę i kuratorkę z prac powstałych w różnym okresie. Mimo autonomii poszczególnych prac układa się on w zadziwiająco spójną całość, poszczególne elementy spotykają się ze sobą i trwają we wzajemnym dialogu. Wystawa jest wyrazem bezkompromisowej postawy artysty, który nie przestaje wnikliwie obserwować świata i sublimować swoich obserwacji w ascetycznych obrazach, komponowanych z dużą precyzją i wyczuciem formy.
fot. Tomasz Malec
fot. z wernisażu Kaja Kurczuk